Znacie może książkę Z goryczy soli moja radość? Napisała ją Teresa Remiszewska, polska żeglarka w randze kapitana jachtowego żeglugi wielkiej, która - jako jedna z pierwszych kobiet, a pierwsza Polka - w roku 1972 samotnie przepłynęła Atlantyk. Dokonała tego na pokładzie jachtu "Komodor", który podczas rejsu sprawiał wiele poważnych problemów, sama zaś była wówczas tuż po operacji - dosłownie tuż, bo na rejs udała się prosto ze szpitala w UK. Wspomniana książka - pod jakże pięknym tytułem - to porywające, trzymające w napięciu wspomnienia z tej wyprawy. Podziwiam autorkę i jest dla mnie wzorem hartu ducha i przedsiębiorczości. Dlaczego jednak o niej tu wspominam?
Podczas rejsu zdarzały się naturalnie sztormy. Wszystko, co mogła wtedy zrobić Kapitan Remiszewska, to zrzucić żagle, zabezpieczyć co się da, ustawić samoster, by jacht w miarę trzymał kurs i... Zejść do kabiny, położyć się na koi i czekać, aż burza ucichnie.
To lato jest dla nas trudne. Mąż ledwo zaleczył poparzoną stopę, gdy zapadł na półpasiec i męczy się z nim już miesiąc. Siłą rzeczy zawiadowanie całym domem musiałam przejąć ja... Dokuczają nam upały - jak wszystkim. Ostatnimi czasy nabawiłam się drugiego łokcia tenisisty, ale - co gorsza - nogi zaczęły dokuczać mi o wiele bardziej niż zazwyczaj: lewe kolano i obie stopy. Z rękami jest już dużo lepiej, w kolano dostałam zastrzyk, a stopy nieco uspokoiły się dzięki.... Sterydowemu sprayowi do nosa - naprawdę!, ale pomimo tego swoje odcierpiałam. Nasza młoda sunia rozrabia po szczenięcemu (za to jest prymuską na psim przedszkolu!), ja się notorycznie nie wysypiam (mąż przez pewien czas praktycznie nie sypiał w ogóle). Nadal ciężko mi się do czegokolwiek poważnego zabrać i martwi mnie czas przeciekający przez palce.
I co to wszystko ma wspólnego z Teresą Remiszewską i jej rejsem?
Sztormowanie.
Przyszło mi niedawno do głowy, że stan, który nazywany bywa "życiem na autopilocie" - gdy dzieje się za dużo, za dużo cię przytłacza, funkcjonujesz w półświadomości, robisz w zasadzie tylko to, co niezbędne i niewiele więcej, ślizgasz się po powierzchni albo wręcz pod powierzchnią zdarzeń i nie do końca czujesz się sobą - otóż ten stan przypomina mi sztormowanie: zabezpieczyć co niezbędne, położyć się (metaforycznie) na koi, oszczędzać energię i czekać...
Komentarze
Prześlij komentarz