Odporna na uzależnienia

[Opis zdjęcia: Owalny barek w stylu kolonialnym, w ciemnowiśniowym kolorze, na wysokich wygiętych nóżkach, z wąskimi szybkami na drzwiczkach i bokach. W środku liczne kolorowe butelki alkoholu. Na blacie stoi zabytkowy, rzeźbiony budzik, a także posrebrzana taca - a na niej dwie kryształowe karafki z nalewkami, jedna z nich pękata, częściowo barwiona na pomarańczowo i otoczona przez pasujące kieliszki do likieru. Całości dopełniają dwa ciemne, korpulentne ptaszki z metalu. Barek stoi na podłodze z dużych płytek w kolorze piaskowym. Obok widać fragment oliwkowozielonej kanapy. Foto: autorka bloga.]



Dużo wody musiało upłynąć w rozmaitych metaforycznych rzekach, zanim w końcu odważyłam się sięgnąć po książki na temat DDA i DDD, czyli Dorosłych Dzieci Alkoholików i Dorosłych Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych. Wydawało mi się, że "przecież ja to wszystko wiem". Tymczasem przeczytałam kilka z nich z dużym zaskoczeniem i ulgą, bo wiele spraw ułożyło mi się w głowie na nowo, a wiele innych ujrzałam w odmiennym świetle. Ale dziś nie o tym w sumie chciałam opowiedzieć.

Tak się szczęśliwie złożyło, że - pomimo mojego zaplecza - okazałam się osobą wolną od nałogów i prawdopodobnie całkowicie odporną na uzależnienia od substancji psychoaktywnych i tym podobnych rzeczy. 

- Nawet od słodyczy i kawy? - spytała ze zdumieniem moja przyjaciółka Sylwia.
- Najwyżej od książek i pomidorów! - odrzekłam.

A przecież w moim życiu nie brakło okazji i okoliczności, które z dużym prawdopodobieństwem mogły sprawić, że ta historia potoczyłaby się inaczej. Obydwoje rodzice nadużywali alkoholu. Ojciec był alkoholikiem (to go zgubiło), matka zaś sięgała po kieliszek przez długie lata, zanim zdołała samodzielnie uwolnić się od wódki, gdy postawiono jej kilka poważnych diagnoz lekarskich. Obydwoje również byli silnie uzależnieni od nikotyny: zaczynali i kończyli dzień papierosem, palili z każdej okazji i bez okazji, zawsze i wszędzie. Naturalnie nie respektowali moich próśb, żeby nie robili tego przynajmniej w moim pokoju (matka po latach nawet postawiła na swoim, żeby zapalić w moim nowym mieszkaniu, gdzie z zasady nie palił nikt).

Jako osoba jawnie niepełnosprawna i "tajnie" autystyczna, niedostosowana społecznie, wyszczekana, choć bardzo niepewna siebie, przewrażliwiona i zbuntowana, okres dojrzewania i młodej dorosłości przeżywałam ciężko. Jak to bywa, w moim otoczeniu nie brakowało zwolenników ostro zakrapianych imprez oraz znajomych, którzy nie tylko mi imponowali, ale i częstowali dymkiem. Nieraz nadużyłam procentów, przez całe życie wypaliłam może z paczkę papierosów (naturalnie, że z zaciąganiem!) - i... Koniec. Tytoniu nie tykam; kiedy mija mnie osoba paląca, odruchowo wstrzymuję oddech. Od czystej wódki mnie odrzuca i w ogóle jakoś ostatnimi czasy alkohol coraz mniej mi smakuje. 

Nigdy też nie ciągnęło mnie do narkotyków, choć z ciekawością czytam np. o grzybkach halucynogennych. Co dość zabawne, raz jeden w życiu nieświadomie dla samej siebie wybrałam się na prawdzowy "trip". Było to po jednej z operacji ortopedycznych; operowana noga po prostu mnie rwała i niechcący przedawkowałam środki przeciwbólowe (celowo nie napiszę jakie). Ależ to było cudowne uczucie! Nie sen wprawdzie, ale rozkoszny odpoczynek; jakaś błogość taka i przyjemne wizje, a ból był taaaak daleeeeko... Te same środki miałam przecież całymi tygodniami na wyciągnięcie ręki, ale absolutnie nie zamierzałam powtarzać tego doświadczenia. I to nie dlatego, że następnego dnia doświadczyłam przykrego "zjazdu", zwanego fachowo zespołem odstawiennym.

A inne przywary? Uzależnienie od komputera? Od smartfona? - Cóż, nie; namiętnie używam i lubię, ale potrafię przeżyć bez. Wiekowo ciągle stoję w zdrowym rozkroku między epoką, kiedy te urządzenia nie były w naszym życiu obecne, a tą, w której są wszechobecne. Gry komputerowe? - Zdarzały mi się przed wielu laty dłuższe ciągi rąbania w Tetris czy napady grania w jakąś inną prościznę, a ostatnio lubię pobawić się w gry typu Wordle czy inne logiczno-językowe, ale to nic poważnego. No, może czasem zakupoholizm "na pocieszenie", ale mam za dużo blokad rozsądkowych, żeby wpędziło mnie to w kłopoty.

No to może jakieś zaburzenia odżywiania? Może jem za dużo comfort foodów albo - przeciwnie - popadłam w zgubną ortoreksję? I tu też muszę Was rozczarować! Nie, i nie. Lubię gotować, lubię jeść, lubię jeść dobrze i smacznie, uwielbiam czytać przy jedzeniu, pasjami wyszukuję zdrowe produkty... Ale znowu, nie popadam w przesadę w żadną stronę.

Niektórzy powiedzieliby, że mam silną wolę. Nie jestem jednak pewna, czy o to chodzi. Może to połączenie genów, charakteru, rozsądku, obaw i dyscypliny. W każdym razie pod tym względem wylosowałam szczęśliwą kartę!

PS Na widok barku przedstawionego na zdjęciu znajomi nieraz droczyli się ze mną, że jestem alkoholiczką, Dość mocno mnie to dotykało ze względu na przykre wspomnienia - ale w końcu zaczęłam im odpowiadać:
- Gdybym była alkoholiczką, to ten barek byłby pusty, a nie pełny! 

Komentarze