...Ale że autyzm!!?...

[Opis zdjęcia: Lekko zaśnieżona równina, poprzecinana bezdrożnymi drogami w postaci śladów kół - prostych, przecinających się, łukowatych. Pośrodku, w oddali, stożkowata pobielona góra - wulkan. Na jego wierzchołku spoczywa lekko chmura soczewkowata, niczym biały, płaski kapelusz z szerokim rondem. Z prawej strony chmura oświetlona jest słońcem. Na niebieskim niebie widać jeszcze kilka białych, rozproszonych wiatrem chmur. Zachmurzony jest również horyzont. Boliwia, 2008, foto: autorka bloga.]

Gdy przeszło rok temu powiedziałam kilku osobom, że zastanawiam się nad tym, czy przypadkiem nie jestem autystyczna, usłyszałam oczywiście kilka komentarzy typu: "Ee, ty? To niemożliwe! Ty się zachowujesz inaczej niż autyści, patrzysz w oczy, masz rozwiniętą teorię umysłu!". Mąż na początku przestraszył się trochę, nie wiedząc wówczas, co się za tym kryje. I choć kilka osób przyjęło moje przypuszczenia pozytywnie i ze zrozumieniem, i tak czułam się trochę jak atencjuszka, która lubi "śmieszyć, tumanić, przestraszać". Ale nie dałam się zbić z pantałyku i brnęłam dalej w temat - aż dotarłąm tu, gdzie jestem teraz.

Psychiatra, który uczestniczy obecnie w procesie mojej diagnozy, spytał mnie (bez żadnych złych intencji), skąd w ogóle przyszło mi do głowy, że mogę być autystyczna. Cóż, dla mnie odpowiedź jest jasna - ale nie musi taka być dla kogoś, kto mnie nie zna.

Jednym z moich szczególnych zainteresowań jest nauka o organizmach żywych. Użyłam tak ogólnego terminu, gdyż mieści się tu bardzo wiele dziedzin: ewolucja, genetyka, etologia, ornitologia, kynologia, weterynaria, medycyna, fizjologia.... - i wreszcie neurologia, psychiatria i psychologia. Mnóstwo czytam na te tematy i to już od wielu lat. Szczególnie fascynuje mnie funkcjonowanie ludzkiego mózgu, zarówno w jego "normie", jak i w odstępstwach od niej. Nietrudno więc się domyślić, że zaciekawił mnie i autyzm.

Przez wiele lat nie przychodziło mi w ogóle na myśl, że i ja mogłabym mieć coś z autyzmem wspólnego. Miałam ze sobą wystarczająco dużo problemów (będzie jeszcze niejedna okazja, by o nich napisać), wydawałoby się więc, że różne moje nietypowości właśnie w nich mają swoje usprawiedliwienie, albo może i w wychowaniu. Wiecie, takie połączenie genów, rozwoju i środowiska, które dało światu nieco osobliwą mnie... Ba, nawet myślałam sobie nieraz, że ciekawie byłoby porozmawiać z kimś autystycznym, by dowiedzieć się, jak myśli i funkcjonuje. Cóż to było za naiwne podejście z punktu widzenia osoby kompletnie nieobeznanej z zagadnieniem!

Stopniowo jednak zaczęły do mnie docierać teksty o autyzmie czy też zespole Aspergera u kobiet. O jego odmienności od "modelu męskiego". Nie pamiętam już, kiedy i dlaczego dotarło do mnie, że może mnie to dotyczyć, ale chyba chodziło o takie anegdotyczne strzępki informacji, wyrwane z kontekstu: nierozumienie aluzji, niechęć do wykonywania telefonów z preferencją komunikacji na piśmie, niechęć do teatrzyków i odgrywania scenek, zamiłowanie do systemów i klasyfikacji... Z początku jednak myśl, że mogę mieć zespół Aspergera, onieśmieliła mnie i przestraszyła. Poczułam się z nią bardzo nieswojo.

Potem jednak nadeszła pandemia. Byłam wtedy na urlopie naukowym; moje koleżanki i koledzy z pracy przeszli na nauczanie zdalne i utyskiwali, jakie to straszne, wyczerpujące i bezsensowne. O ile więcej pracy i wysiłku wymaga. Gdy wraz z następnym rokiem akademickim i ja - pomna ich doświadczeń - zaczęłam prowadzić zajęcia online, ze zdumieniem stwierdziłam, że czuję się jak ryba w wodzie! Oddzielona od studentów kamerą i monitorem, zabunkrowana we własnym domowym gnieździe, wsparta wszelkimi moimi zasobami naukowymi i platformą edukacyjną, na której umieszczałam wszystkie materiały, poczułam się tak bardzo komfortowo i bezpiecznie!

Idea spektrum autyzmu już zdążyła utorować sobie drogę do mojego umysłu, więc zaczęłam drążyć. Znalazłam w Internecie kwestionariusz ADOS-2 (jedno z klasycznych narzędzi diagnostycznych) i wypełniłam go sama dla siebie, zarówno po polsku, jak i po angielsku. Zaznaczanie pojedynczych odpowiedzi okazało się niemiarodajne i niewystarczające, więc wersję angielską skopiowałam sobie na komputer i obszernie skomentowałam każde pytanie, a potem dopisywałam pod spodem wszystko, co stopniowo przychodziło mi na myśl - wszystkie moje cechy i zachowania, które wydawały się pochodzić "z tego samego kawałka". Zaczęłam też czytać książki o autyzmie, zwłaszcza kobiecym. Im więcej wiedziałam, tym bardziej zdumiewało mnie, jak wiele wątków niesamowicie do mnie pasuje. Nawet takich, które kiedyś od razu bym bez namysłu odrzuciła - albo takich, które charakteryzują mnie bardzo dokładnie, ale w życiu bym nie powiedziała, że są związane ze spektrum autyzmu.

Wówczas nie bałam się już myśli, że mogę być autystyczna. Przeciwnie, zaczęło mnie to fascynować - czułam się, jakbym odnalazła klucz do samej siebie. A potem trafiłam w Internecie na Psycholożkę na Spektrum - Anitę Wojtkiewicz - i dowiedziałam się, że posiada uprawnienia do przeprowadzania diagnozy w kierunku spektrum autyzmu i współpracuje z psychiatrą, którego obecność jest w tym procesie nieodzowna.

Miało to miejsce niemal pół roku temu. To było bardzo pracowite pół roku ;) A za mniej więcej dwa tygodnie wszystko powinno być już jasne.

Ale ja właściwie już wiem...

Komentarze