Byłam wczoraj u mojego ortopedy, który opiekuje się mną od jedenastu lat i nieraz mi w kościach gmerał. Przychodziłam już do niego ze stawami skokowymi, kolanem, nadgarstkiem, szyją, lędźwiami, biodrem... Tym razem miałam dla niego kolejną, hmm, niespodziankę.
- No nie wierzę! - przywitał mnie radośnie już od progu.
- Jak ja tu nie przyjdę raz na kilka miesięcy, to normalnie jestem chora - odpaliłam. - Ale z drugiej strony, jeśli coś nie boli mnie tak, że chodzę po ścianach, to zawsze się zastanawiam, czy z tym przychodzić... Panie doktorze, od dwóch miesięcy boli mnie lewa ręka. Przedramię i łokieć. Ale nie było żadnego urazu. Pamiętam, że przedtem niosłam średnią choinkę. Tak z dwieście metrów. Z odpoczynkiem...
- Ale ta choinka miała dwieście metrów, czy pani ją niosła dwieście metrów? - Doktor jest w formie. Ale ja też!
- Choinka miała dwieście metrów! Co to dla mnie...
Po obadaniu sprawy wędruję na USG. Okazuje się, że naderwałam mięsień, utworzyła się blizna, która teraz ciągnie i powoduje ból. Jak się dowiedziałam, urazu nie poczułam, bo mięśnie odpowiadające za chwyt są dużo silniejsze niż te odpowiadające za wyprost. Słowem, dorobiłam się "łokcia tenisisty" i czeka mnie teraz rehabilitacja.
Ale poruszam z ortopedą jeszcze jeden temat, który niepokoi mnie od dawna. Właściwie przez połowę swojego życia cierpię na różne bóle stawów. Zbyt szybko postępują u mnie zmiany zwyrodnieniowe. Co się dało zoperować, to zostało zoperowane, ale od kilku lat doktor podchodzi do moich dolegliwości dużo powściągliwiej. Teraz szczególnie dokuczają mi kostki i stopy, marudzi też kręgosłup lędźwiowy, czasem żebra. Nogi bolą mnie zarówno wtedy, gdy za dużo chodzę, jak i wówczas, gdy dłużej siedzę albo po nocy. Blokady wstrzykiwane do stawów nie dały nic. Kilkakrotne turnusy rehabilitacyjne też niewiele. Wkładki od jednego fachowca pogorszyły sprawę, ortopeda wysłał mnie do innego - tym razem pomogło i przestałam na dłuższe wyjścia zabierać ze sobą kulę.
Ostatnio przeczytałam książkę Ból. Mózg, opioidy i zagadki medycyny. Napisał ją Abdul-Ghaaliq Lalkhen, specjalista leczenia bólu pochodzący z RPA i pracujący w Zjednoczonym Królestwie. Głównym przesłaniem książki jest ostrzeżenie, że zbyt często lekarze i pacjenci sięgają po środki farmakologiczne lub zabiegi, które w gruncie rzeczy nic nie dają - ponieważ wiele rodzajów bólu przewlekłego nie da się tak naprawdę wyleczyć. Trzeba natomiast nauczyć się z nim żyć i funkcjonować. Spytałam mojego ortopedę, czy jest tak również w moim przypadku - czy ten mój ból będzie ze mną już na zawsze.
- No, trochę tak - odpowiedział delikatnie. - Bo pani ma taką... autorską budowę ciała.
Lubię to jego powiedzonko. Nieco osładza przykrą wiadomość, która w sumie nie była dla mnie nowa. Coraz mocniej ta wizja do mnie docierała, można powiedzieć: czułam to w kościach! Ale cóż; tak czy owak muszę teraz tę świadomość przetrawić.
Komentarze
Prześlij komentarz