Ilekroć miałam okazję pójść na masaż czy fizjoterapię, zawsze żartowałam gorzko, że nie istnieje chyba w moim ciele mięsień, który nie byłby spięty. Nie mam pojęcia, czemu tak się dzieje. A może raczej mam pewne podejrzenia: za słaba kondycja, za duży stres, nakładające się na siebie problemy zdrowotne...
Dziś, podczas kolejnego seansu rehabilitacji ręki, doznałam olśnienia. Fizjoterapeutka nie po raz pierwszy powiedziała, że mam bardzo mocno pospinane mięśnie u podstawy czaszki, w szyi, barkach, ramionach, przez co utrudniony jest drenaż i produkty przemiany materii nie mają się jak ewakuować, stąd też rekonwalescencja może trwać u mnie dłużej. Chodzę na rehabilitację już prawie miesiąc, codziennie ćwiczę w domu, a jednak stan łokcia i mięśni przedramienia nie bardzo ma ochotę się poprawić.
Gdy dzisiaj pani Paulina mozoliła się z moimi mięśniami jak postronki, powiedziałam jej, że chyba wiem, co tu zachodzi.
- Może to stąd, że dużo siedzę przy komputerze i z napięciem pochylam się ku monitorowi, bo ciągle męczy mnie oczopląs! I jest tak przez całe moje życie...
Szybko nakreśliłyśmy prawdopodobny scenariusz: oczopląs wymaga ode mnie ciągłego wysiłku przy tak zwykłych czynnościach jak choćby czytanie. Z powodu jednoocznego widzenia nigdy nie trzymam głowy prosto ani horyzontalnie. Mięśnie odpowiedzialne za poziome utrzymywanie oczu także są spięte, że o mięśniach samych gałek ocznych nie warto nawet wspominać. W mięśniach szyi także tworzą się przez to spięcia i przykurcze, do czego dochodzą kłopoty z kręgosłupem szyjnym, a to wszystko przenosi się na ręce. I voilà.
Jako ciekawostkę dodam, że jestem w dużym stopniu oburęczna, bo choć dominuje u mnie ręka prawa, to wiele rzeczy wykonuję lewą, ponieważ to lewa strona jest przeze mnie odczuwana jako "centralna", wiodąca. Nawet gdy stoję, lewe biodro mam podane bardziej do przodu.
I tak to oczy mogą pośrednio odpowiadać za moje kłopoty z ręką! Pani Paulina wymiętoliła mnie dziś solidnie, bo drugi raz chciała spróbować suchego igłowania (nie mylić z akupunkturą) - czyli podrażnić igłą najbardziej bolesną, zbliznowaconą tkankę w przyczepie mięśnia w łokciu, by pobudzić ją do zdrowej przebudowy. Aghrr... Zdecydowanie jest to doświadczenie, które w mig sprowadza na ziemię i zakotwicza w rzeczywistości!! I po co ten diabelny, fajtłapowaty tenisista zamieniał się ze mną na łokcie? ;)
Żarty żartami, ale trzeba naszkicować plan działania, który pomoże mi odciążyć oko i te biedne mięśnie. Nie będzie to proste, bo cała moja praca - a także ulubione formy rozrywki - polegają na czytaniu i pisaniu! Tym niemniej mam parę pomysłów:
- korzystając z orzeczenia o niepełnosprawności, zorientuję się, czy nie przysługują mi jakieś turnusy masażu;
- powinnam robić obowiązkowe, regularne przerwy od monitora i książek - niby banał, a ciągle zapominam;
- powinnam nauczyć się sama rozciągać i masować odpowiednie partie ciała - w tym okolice oczu;
- może dam szansę audiobookom - choć paradoksalnie jestem wzrokowcem;
- mogę też przyzwyczaić się do częstszego dyktowania tekstu zamiast wklepywania go ręcznie - w końcu obecne sprzęty coraz lepiej sobie z tym radzą.
Najważniejsze to nie poddawać się i szukać rozwiązań!
Komentarze
Prześlij komentarz