Kiedy na początku naszego związku mój obecny mąż powiedział mi któregoś dnia, że jestem opiekuńcza, ale nie serdeczna, zabolało mnie to. Gdy teraz, bo blisko dziewięciu latach. nawiązałam do tamtej rozmowy i powtórzył swoją opinię (nie mylić z zarzutem), poczułam się raczej zaintrygowana. Owszem, zaniepokojona też - ale bardziej zaintrygowana. Jestem teraz w zupełnie innym punkcie życia, po diagnozie ASD - i patrzę na siebie z odmiennej perspektywy. Zaczęłam się więc zastanawiać...
Może ja rzeczywiście nie jestem serdeczna? A jeśli tak, to czy przypadkiem nie odpowiada za to nie tylko mój autyzm i związane z nim maskowanie, ale również atmosfera, jaką przesiąkłam w domu rodzinnym? Podobnie (choć nie identycznie) jak moja matka, stawiam na skuteczność, perfekcjonizm, wykazanie się, niezawodność, opiekę czy troskliwość, a nawet humor czy przebojowość, ale czy gdzieś tu się mieści zwykła, ludzka serdeczność?
Wiele z wymienionych wyżej cech to są moje persony, które mają pokrywać zbyt częsty brak pewności siebie, kompensować deficyty w dziedzinie umiejętności społecznych, dodawać mi wiary w siebie, przysporzyć uznania - także we własnych oczach. Bo przecież są takie momenty, wiele momentów, gdy zamiast powiedzieć coś miłego, wyrazić życzliwy zachwyt - obawiam się wypaść egzaltowanie czy lizusowsko i wolę powiedzieć lub napisać coś oryginalnego, nietypowego, obrócić sytuację w żart. Ale przecież potrafię również szczerze i zupełnie na poważnie mówić ludziom miłe i pozytywne rzeczy, które o nich myślę. Potrafię też murem stawać za osobami, które chcę przed czymś obronić. Od czego zależy moja (nie)swobodna postawa i stopień otwartości?
...Ale na czym właściwie polega serdeczność? W pewnym momencie zrozumiałam, że nie umiem jej zdefiniować, nie wiem, które elementy zachowania i nastawienia pod nią podpadają, które zaś tak naprawdę są czymś innym. Mąż też ma kłopot z określeniem, co jest dla niego serdeczne, a i samego siebie za osobę serdeczną nie uważa. A co jeśli obydwoje w głębi duszy jesteśmy serdeczni, tylko o tym nie wiemy lub nie umiemy wydobyć tego na wierzch i okazać w sposób typowy?
Naszła mnie jeszcze jedna myśl: że czasem chyba za bardzo polegam na intelekcie, zamiast dopuścić do głosu uczucia.
Komentarze
Prześlij komentarz